Home Aktualności Węgiel Łużycki: Wydanie specjalne, 6 września 2014

Węgiel Łużycki: Wydanie specjalne, 6 września 2014

0
0

Drodzy Czytelnicy, w tym wydaniu specjalnym „Węgla Łużyckiego” uwagę kierujemy wyłącznie na nadchodzące w Brandenburgii wybory do Landtagu.  Wszystkie pozostałe informacje przekażemy w kolejnym numerze.

Trudności związane z wyborami w Brandenburgii – stosunek poszczególnych partii do węgla brunatnego

14 września w wyborach do Landtagu wyborcom nie będzie łatwo  wybrać polityków przeciwnych dalszemu wydobyciu i spalaniu węgla brunatnego. Poza tym niechęć do polityki jest powszechna, zwłaszcza – co łatwo zrozumieć – wśród osób poszkodowanych przez kopalniane plany. Dlatego apelujemy – „Idźmy na wybory do Landtagu!” Trzeba zagłosować, jeżeli chcemy zmienić Brandenburgię. Należy iść na wybory nawet po to, aby wybrać mniejsze zło. Każdy  głos ma tym razem dużo większe znaczenie niż w 2009 r., ponieważ  spodziewana jest niska frekwencja wyborcza (w 2009 r. wybory do Landtagu i do Bundestagu odbywały się łącznie).

Poniżej przedstawiamy zdystansowany przegląd opcji wyborczych w porządku alfabetycznym:

AfD (Alternative für Deutschland): Sceptycy w kwestii zmian klimatu

Po sukcesie partii AfD w wyborach w Saksonii również brandenburscy wyborcy mogą w proteście wobec dotychczas rządzących zagłosować na tę partię. Ale uwaga – dla przeciwników kopalni partia AfD jest absolutnie niewskazana. Jest ona ściśle związana z cieszącym się złą sławą Instytutem EIKE (EIKE Institut) znanym ze swoich sceptycznych poglądów na temat zmian klimatu. Organizacja ta nie tylko opiera swoje poglądy na pseudonaukowych argumentach w sprawie udziału człowieka w zmianach klimatu, ale lobbuje również przeciwko rozwojowi odnawialnych źródeł energii. Wiceprezydent EIKE Michael Limburg jest jednocześnie członkiem AfD i zasiada w landowym Komitecie ds. Środowiska i Energii. Zresztą program wyborczy partii jest jednoznaczny: „Zachowanie górnictwa węgla brunatnego jako istotnego czynnika rozwoju gospodarczego”.

Zieloni (Bündnis90/Die Grünen): ekologiczna opozycja z bogatych przedmieść

Brandenburscy Zieloni to partia przedstawiająca najbardziej konsekwentne stanowisko przeciwko budowie nowych kopalni węgla brunatnego w Brandenburgii.  Ale nie musieli dotychczas tego udowadniać, ponieważ nie byli partią rządzącą. Przed wieloma laty, kiedy w skali całych Niemiec Zieloni wyrazili zgodę na działania wojenne znaczna część polityków należących do pokolenia tworzącego partię odeszła z niej. To sprawiło, że Zieloni w Brandenburgii do dzisiaj mają mało członków. Od tego czasu Zieloni stali się głównie partią wyborców z Niemiec zachodnich (tzw. Wessi) i z bogatych przedmieść Berlina. Dla wyborców oznacza to jednak coś pozytywnego: brandenburscy Zieloni nie mogą sobie teraz pozwolić na falę wystąpień z partii ze względu na niedotrzymanie słowa w sprawie polityki energetycznej. W każdym razie Brandenburgia potrzebuje ekologicznej opozycji w Landtagu, a partia Linke od dawna nie zabiega o tę pozycję. Badania opinii publicznej wskazują, że Zieloni już teraz mają 5% poparcia. Czy uda się osiągnąć taki wynik w wyborach okaże się już niedługo.

CDU: na dole dobrze, na górze fuj

„Węgiel brunatny jest niezbędny dla zrównoważonego koszyka energetycznego (energy mix). Inwestycje w kompleks energetyczny, dalsze badania dotyczące węgla brunatnego, ale także odpowiednie traktowanie poszkodowanych przez kopalnie gmin to dla nas ważne punkty” – czytamy w programie wyborczym brandenburskiego CDU nazwanym pewnie „Programem rządowym”.

„Inwestycja w kompleks energetyczny” oznacza prawdopodobnie nową elektrownię Jänschwalde, a w efekcie  zniszczenie wsi Grabko, Kerkwitz i Atterwasch. Poza tym przewidziana jest (ze względu na długotrwały czas eksploatacji elektrowni) także budowa kolejnych kopalni. Musimy to założyć, ponieważ na dalszy rozwój istniejących kopalni i elektrowni nie jest potrzebne błogosławieństwo rządu. Od lat dobrze argumentowane głosy lokalnych ( samorządowych- przyp. tłum.) polityków CDU przeciwko budowie nowych kopalni wydają się być dla polityków CDU na poziomie landowym obojętne. Jednakże w dalszym ciągu można zauważyć, że krytyka ta wyrażana jest przez CDU publicznie, częściej i wyraźniej niż ze strony SPD. Ci, którzy wyrażają podobną krytykę trzymani są jednak z dala od miejsc na liście, które niosą nadzieję dostania się do Landtagu

DIE LINKE: Krytyka węgla z możliwością ewakuacji

Partia Linke opowiedziała się za odejściem od węgla brunatnego zarówno na poziomie federalnym, jak i na poziomie poszczególnych landów. Jednak dotychczasowa polityka brandenburskiego rządu to były tylko słowa i brak konkretnych działań. Nie wykorzystano również możliwości działania wynikającej z umowy koalicyjnej z SPD podpisanej w 2009 r. Po zatwierdzeniu w czerwcu, przez wszystkich ministrów należących do partii Linke, Planu Węgla Brunatnego (Braunkohlenplan) dla kopalni Welzow II mogliśmy w programie wyborczym do Landtagu przeczytać następujący tekst: „Odrzucamy plan budowy nowych elektrowni na węgiel brunatny. W ramach ewaluacji strategii energetycznej w 2015 r. chcemy zatrzymać rozpoczęte już postanowienia planistyczne dla kopalni Jänschwalde-Nord. Jesteśmy też przeciwko planom budowy nowych kopalni odkrywkowych”. Istnieje zatem podstawa do przypuszczenia, że mogą sprzeciwić się prawdopodobnemu partnerowi koalicyjnemu (SPD). Musiałby się jednak pojawić ktoś, kto chciałby to zrobić. Jednak w przypadku strategii energetycznej często szuka się wymówek czy np. usprawiedliwienia poprzez wydelegowanie odpowiedniego ministra. A tym ministrem może się okazać Ralf Christoffers albo od razu ktoś z SPD, kto byłby na pewno za powstaniem nowych kopalni. Wtedy może się również okazać, że jednak istnieje konieczność budowy kopalni. Pojawi się nagle jakaś zmanipulowana ekspertyza w tej sprawie albo partia Linke stwierdzi, że nie ma szans na sprzeciw wobec SPD. W tej sytuacji wyborcy muszą się zastanowić, komu chcą zaufać. A z doświadczenia wiemy, że łatwowierność w tej sprawie nie jest właściwą postawą.

Piraci – krytyczni względem węgla, ale bez szans

Piraci zajmują w sprawie węgla konkretne stanowisko, co ogłaszają też wyraźnie na plakatach wyborczych. Jednakże partia ta ma małe poparcie, co wynika z landowych sondaży przedwyborczych. Osiągnięcie przez nią progu 5-procentowego poparcia wydaje się niemożliwe.

SPD: w istocie lobby węglowe

Dla kandydatów SPD w Brandenburgii określenie „lobby węglowe” najlepiej oddaje ich stanowisko w sprawie węgla brunatnego. W programie wyborczym partii czytamy: „Korzystanie z lokalnego węgla ma znaczenie polityczno-gospodarcze, ponieważ gwarantuje bezpieczeństwo dostaw prądu oraz konkurencyjne ceny. Brandenburgia powinna być krajem eksportowym również w przyszłości”.

W programie nie ma odniesienia do konkretnych kopalni, ale każdy wie, że brandenburska SPD zgadza się na dalsze wydobycie węgla w każdym możliwym wymiarze. Rozbudowa odnawialnych źródeł energii nie ma znaczenia, może tylko doprowadzić do dodatkowego eksportu energii. Zdania takie jak: „Jesteśmy za transformacją energetyczną” można traktować jako czystą dekorację. Oczywiście prawdopodobnie w ramach SPD mamy do czynienia z rosnącą krytyką takiego podejścia do sprawy. Jednakże tak długo jak nie jest ona słyszana na zewnątrz, partia ta zostaje bezwolnym, wiodącym organem wykonawczym lobby węglowego. A to, że wielu członków SPD w innych landach odbiera to bardzo negatywnie, nie pomoże z pewnością brandenburskim wyborcom.

Dwóch kandydatów do Landtagu bez większych szans przeciwko Woidke

Pamiętajmy: każdy wyborca ma dwa głosy. Pierwszy głos oddajemy na bezpośredniego kandyda ta, a drugi głos na listę landową. W niektórych okręgach wyborczych kandydują osoby, których cele stoją w opozycji do stanowiska partii. Szczególnie wyraźny jest przykład okręgu 41 (Forst, Guben, Schenkendöbern, Amt Peitz), a więc tam, gdzie miałaby powstać kopalnia Jänschwalde-Nord. Bezpośrednia kandydatka z partii Linke Anke Schwarzenberg pracuje dla Vattenfallu i przy swojej nominacji opowiadała się otwarcie za zniszczeniem wsi Grabko, Kerkwitz i Atterwasch. Sprzeczność względem landowego programu wyborczego partii Linke jest oczywista. Anke Schwarzenberg nawet bez wygrania bezpośredniego mandatu może się dostać do Landtagu zajmując 17 miejsce na liście.

Inaczej wygląda sytuacja kandydatki Moniki Schulz-Höpfner z CDU. Mieszka ona w Atterwasch i od 2007 r. opowiada się przeciwko powstaniu nowej kopalni. W związku z tym opowiada się też przeciwko głównej linii swojej partii. Działa  na terenie Łużyc, gdzie stworzyła stowarzyszenie pomagające osobom poszkodowanym w wyniku poniesionych strat górniczych. Za to została ukarana – przyznano jej niekorzystne pozycję na liście wyborczej. Przez to najprawdopodobniej nie dostanie się do Landtagu, chyba że w jakiś zaskakujący sposób wygra bezpośredni mandat. Zaskakujący dlatego, że w tym samym okręgu wyborczym startuje także premier mający od lat zapewnioną pozycję w mediach. Jednakże premier Dietmar Woidke – znany od lat 90. lobbysta węglowy – może zostać politycznie osłabiony, gdyby w tych wyborach nie osiągnął przynajmniej takiego jak w 2009 r. wyniku.

Wyborcy muszą się zdecydować na prawdziwy albo fałszywy patriotyzm lokalny. Jaki jest bowiem sens wybierać na premiera kogoś, kto co prawda pochodzi z tego samego okręgu, ale chce go po prostu zniszczyć.

Tłumaczenie: Hanna Schudy


W polityce węglowej Brandenburgii raczej bez zmian. Wygrały partie lobbujące otwarcie za węglem (SPD), kokietujące wyborców – „za a nawet przeciw” (CDU) oraz hipokryci (Die Linke). Choć sukcesem jest wejście do Landtagu konsekwentnie przeciwnej odkrywkom Partii Zielonych. Walka trwa. Radek Gawlik

Komentarz wyników wyborów do Landtagu w Brandenburgii w 2014 r.

Osoby, które nie wzięły udziału w wyborach do Landtagu w Brandenburgii stanowiły bezwzględną większość (52,1%). Biorąc to pod uwagę oraz uwzględniając wyniki poszczególnych partii trzeba stwierdzić, że w 2009 r. obywatele Brandenburgii popierali SPD w 22%, a teraz tylko w 15,3%. Można to uznać za zachętę dla konstruktywnej opozycji pozaparlamentarnej, która nie generuje niechęci do polityki.

W medialnym szumie prawie w ogóle nie wspomniano, że sukces SPD był teraz mniejszy niż w poprzednich wyborach – poparcia spadło z 33% do 31,9% (biorąc pod uwagę liczbę uczestników wyborów –  przyp. tłumacza). Dietmar Woidke, mimo, że pełnił  urząd premiera, to w swoim okręgu wyborczym zdobył niewielką ilość dodatkowych głosów. Przy prawie takiej samej liczbie otrzymanych głosów miał  w 2009 r. 34,7% poparcie, a teraz, tylko ze względu na niską frekwencję, to poparcie wyniosło 49,5%.

Z kolei Partia Linke została ukarana w regionie węglowym. W miejscowościach poszkodowanych przez kopalnie, czyli w okręgu 41 (Forst, Guben, Schenkendöbern, Peitz)  poparcie dla Linke spadło bardziej niż gdziekolwiek indziej w regionie. Wynik dla sprzyjającej węglowi kandydatki Anke Schwarzenberg  wyniósł 11,7% , czyli wyraźnie mniej niż średnia landowa dla partii Linke. W swoim okręgu wyborczym kandydatka ta otrzymała również wyraźnie mniej głosów niż partia w tym okręgu (15,9%).

Partia Zieloni osiągnęła w Schenkendöbern 11,7% a w Welzow 10,6%, czyli wyraźnie więcej niż średnio w całym landzie – 6,2%. Oznacza to, że teraz Landtagu będą mieli 6 posłów.

Dla Freien Wähler (Wolni Wyborcy – ogół komitetów wyborczych skupiających niezależnych kandydatów w celu umożliwienia im udziału w wyborach mimo braku przynależności partyjnej – przyp. tłumacza) 5% próg wyborczy nie będzie ograniczeniem, ponieważ Christoph Schulze, znany krytyk hałasu lotniczego, dostał bezpośredni mandat. Niespodziewanie więc Wolni Wyborcy mają w Landtagu aż 3 miejsca.

Już w następny czwartek  SPD, CDU i LINKE będą dyskutować warunki możliwej koalicji, a w następnym tygodniu powinno być jasne, które dwie partie będą negocjować szczegóły zawiązania koalicji.

Również w Cottbus największe partie zaliczyły porażkę: satyryczny kandydat Lars Krause (DIE PARTEI) zdobył spore poparcie – 12,5% wyborców wolałoby jego –  niż Holgera Kelcha (CDU) czy Franka Szymanskiego (SPD) – widzieć na stanowisku burmistrza.  Jednak to Holger Kelch wygrał wybory na burmistrza, co zmartwiło niektórych mieszkańców Brandenburgii. Może to bowiem oznaczać, że Frank Szymanski, który przegrał wybory, zdobędzie ponownie fotel ministra. Bo tak już było w roku 2006, gdy Szymanski z landowego rządu przeszedł na stanowisko burmistrza Cottbus, ale zatroszczył się o swoją emeryturę i załatwił sobie u premiera Brandenburgii Matthiasa Platzecka możliwość powrotu do tego rządu.

Tłumaczenie: Hanna Schudy

]]>

Załaduj więcej... Aktualności

Zobacz również

Elektrownia atomowa w Choczewie zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Polski

Rząd PiS lokalizując elektrownię jądrową (EJ) w gminie Choczewo na wybrzeżu Bałtyku nie zw…