Grzyby i ryby kontra węgiel i miedź. Gdzie leży przyszłość Lubuskiego?
Regiony pod względem PKB w 2012 r.:
Opolskie – 2,1 proc.
Lubuskie – 2,2 proc.
Podlaskie – 2,4 proc.
Warmińsko-mazurskie – 2,7 proc.
Podkarpackie – 3,7 proc.
Zachodniopomorskie – 3,8 proc.
Lubelskie – 3,8 proc.
Kujawsko-pomorskie – 4,4 proc.
Pomorskie – 5,7 proc.
Łódzkie – 6,1 proc.
Małopolskie – 7,4 proc.
Dolnośląskie – 8,6 proc.
Wielkopolskie – 9,4 proc.
Śląskie – 12,7 proc.
Mazowieckie – 22,7 proc.
Lubuskie nie spełnia stereotypu prężnej i zasobnej Polski Zachodniej. Owszem, korzysta z atutu granicy z Niemcami. “Zachodniość” pomaga mu w transferze technologii i napływie zagranicznych inwestycji. Jednak jak na razie nie przekłada się to na szczególnie imponujące wskaźniki rozwojowe. Lubuskiemu bliżej jest do Polski Wschodniej, dalej do Wielkopolski i Dolnego Śląska – pisze autor raportu.
Przytacza nakłady na jednego mieszkańca w gospodarce innowacyjnej w 2013 r.:
Opolskie – 79 zł
Lubuskie – 93 zł
Zachodniopomorskie – 107 zł
Świętokrzyskie – 110 zł
Warmińsko-mazurskie – 112 zł
Podlaskie – 171 zł
Lubelskie – 186 zł
Śląskie – 275 zł
Wielkopolska – 287 zł
Dolny Śląsk – 312 zł
Małopolskie – 494 zł
Mazowieckie – 1071 zł
Hamulcem rozwoju są małe nakłady na badania i rozwój, najniższa liczba studentów. Mamy ujemne saldo migracji. Młodzi szukają szczęścia w innych regionach i za granicą – przyznaje Nieradka.
W Lubuskiem studiuje niecałe 50 tys. studentów, gdy na Lubelszczyźnie, Pomorzu i Kujawach niemal dwa razy więcej.
Region jest także ubogi w lekarzy. W Lubuskiem przypada 24 na 10 tys. mieszkańców (stan z końca 2013 r.). Tylko nieco więcej jest ich na Podkarpaciu, Mazurach, i Opolszczyźnie. Najwięcej lekarzy mają Mazowieckie – 47 na 10 tys. mieszkańców, Łódzkie – 43 i Podlaskie – 42.
Sytuacja poprawić się może za kilka lat, po tym jak Uniwersytet Zielonogórski uruchomi w przyszłym roku kierunek medyczny.
Niewiele w porównaniu z regionami i ich metropoliami – Warszawą, Wrocławiem, Katowicami i Gdańskiem. Przeciętnie w miesiącu (połowa 2014 r.) Polak zarabiał brutto:
Warmińsko-mazurskie – 3163 zł
Podkarpackie – 3241 zł
Świętokrzyskie – 3257 zł
Lubuskie – 3266 zł
Podlaskie – 3277 zł
Łódzkie – 3524 zł
Wielkopolskie – 3552 zł
Małopolskie – 3616 zł
Dolnośląskie – 3945 zł
Śląskie – 4109 zł
Mazowieckie – 4818 zł
Ponad połowa Lubuszan ocenia swoją sytuację materialną jako przeciętną. Złą i raczej złą – ponad 24 proc. Z zarobków zadowolonych jest 21 proc. mieszkańców.
Autor raportu wciąż zalicza bliskość granicy z Niemcami do atutów regionu, co sprzyja zagranicznym inwestycjom m.in. w Żarach, Nowej Soli. Więcej oczekiwań było po Kostrzyńsko-Słubicko Specjalnej Strefie Ekonomicznej, mającej zbudować fundament pod gospodarkę w przyszłych dekadach. Tyle że dziś sporo firm wybiera podstrefy KSSSE poza granicami woj. lubuskiego. Przykład Volkswagen w Wielkopolsce. Strefa ma działać do 2020. Potem region musi się rozwijać “o własnych siłach”. Podoła? – Na razie nie ma w nim odpowiedniego kapitału intelektualnego, społecznego i odpowiednio rozwiniętego rynku.
Atutem woj. lubuskiego jest dobrze rozwinięta komunikacja, głównie drogowa. To dobra wiadomość dla branży transportowej, usługowej i hotelarskiej.
Trzecia “dźwignia” to przyroda i niezłe perspektywy dla wszelkiej turystyki – wypoczynkowej, kulturowej i biznesowej – zauważa autor. – Póki co mimo wszystkich swoich walorów turystycznych, Lubuskie należy do województw, w których zatrzymuje się najmniej turystów.
Co tak naprawdę hamuje rozwój woj. lubuskiego? Jakie są przyczyny zapóźnienia? Zarka wymienia kilka:
– położenie w cieniu metropolii: Wrocławia, Berlina, Poznania i Szczecina. To tam wyjeżdżają studenci i mieszkańcy w wieku produkcyjnym. To wpływa negatywnie na gospodarkę spod znaku nowych technologii.
– brak aglomeracji wiodącej, czyli brak jednego miasta powyżej 200 tys. mieszkańców. – Mamy dwie stolice. Niby podobnie jest z Bydgoszczą i Toruniem, ale to nie to samo. Tamte miasta leżą blisko siebie, są dużo większe, napędzają się – tłumaczy Nieradka.
– decyzje centrali. – W Lubuskiem powszechne jest uczucie, że “to inni” hamują rozwój województwa i spychają region na peryferie. I dowody na to są – twierdzi Nieradka. – W Strategii Polska 2030 jesteśmy taką ziemią niczyją. Bez wielkich inwestycji. A to tylko one pociągną region. A tak dalej niejasna jest przyszłość kopalni odkrywkowej i elektrowni nad Nysą. Nie wiadomo, co dalej z miedzią pod Bytomiem. Choć ostatnio klimat wokół tych inwestycji jest trochę lepszy
Według przedsiębiorców z OPZL, tylko gigantyczne inwestycje górnicze, brunatna odkrywka na granicy i kanadyjskiej spółki Miedzi Copper mogą trwale zmienić woj. lubuskie i pożegnać się ze starym hasłem, że region to tylko grzyby, ryby i jagody.
– Inaczej – cytuje ich autor – województwu grozi depopulacja, gdy nie zapewni się miejsc pracy młodym ludziom. Tylko kopalnie i elektrownie zatrzymają odpływ mieszkańców.
Tyle że inwestycje nie są pewne. Rząd stawia na KGHM nazywany dobrem narodowym. Koncern przeżywa złoty czas po uruchomieniu kopalni w Chile, jest jednym trzech z największych podatników w Polsce. W przyszłości dzięki inwestycjom ma finansować elektrownię atomową. OPZL przeciwstawia rządowi tzw. lubuską rację stanu. Chcą, by kawałek miedziowego tortu oddać Kanadyjczykom, którym cofnięto koncesję na poszukiwanie miedzi. Kanadyjczycy deklarują, że uruchomiliby kopalnię za 5-7 lat.
Jeżeli kopalnie nie wypalą? Plan B zakłada inwestycje w odnawialne źródła energii, głównie farmy wiatrowe oraz turystykę, naukę, innowacyjny przemysł tradycyjny (meble, motoryzacja, branża metalowa) oraz ekorozwój.
Pieniądze na to są. W latach 2014-2020 woj. lubuskie dostanie z Unii ponad 900 mln euro. – Ale to tyle tylko co 20 proc. szacowanych inwestycji górniczych – dodaje Nieradka.