Home Aktualności Kaszubi blokują łupki

Kaszubi blokują łupki

0
0

Położony w sercu Szwajcarii Kaszubskiej mały hotelik Baryła we wsi Zdunowice 70 km od Gdańska stał się wczoraj centrum walki pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami gazu łupkowego.

W środku weselnicy świętowali poprawiny, a na zewnątrz pod wiatą ok. 200  mieszkańców gmin Sulęczyno i Stężyca negocjowało z ekspertami amerykańskiej firmy BNK Petroleum, która chciałaby na ich polach prowadzić odwierty. Jej przedstawiciel Jacek Wróblewski tłumaczył, że nie ma się czego bać. – Ale ludzie go zakrzyczeli, że to kłamstwo, poleciały wyzwiska – relacjonuje Adam Hapka, właściciel Baryły. Zaczęło się we wrześniu, gdy do drzwi mieszkańców pukali przedstawiciele firmy z umowami do podpisania, że zgadzają się wpuścić na pola samochody geofizyków (zamierzali sprawdzać, gdzie warto wiercić). – Wielu się zgodziło, dostało kilkaset złotych zapłaty. Ale potem ludzie przejrzeli na oczy i część zgody nie dała. My tu mamy nieskażoną naturę, agroturystyka to nasz skarb. Postanowiliśmy nie pozwolić, by w ogóle rozpoczęli jakiekolwiek prace, bo jakby już znaleźli gaz, trudniej byłoby  zatrzymać tę machinę – mówi Jan Zblewski, sołtys Zdunowic. Firma wstrzymała część prac, zatrudniła mediatorów, wreszcie zorganizowała otwarte dla wszystkich spotkanie ostatniej szansy. Trwało dwie i pół godziny. Protestujący po nim triumfowali. – Zwyciężyliśmy, nie daliśmy się przekonać. Może teraz w innych rejonach kraju, gdzie szuka się łupków,  ludzie przestaną się bać mówić „nie” – mówi Hieronim Więcek, przedstawiciel mieszkańców. Właśnie zarejestrował Stowarzyszenie „Kamienne Kręgi”, które ma walczyć o zaprzestanie poszukiwań gazu łupkowego w całej Polsce. – Właśnie tworzymy listę poparcia. W ciągu kilku dni zawiśnie w internecie. Jak zbierzemy tysiące podpisów, wyślemy to do Brukseli. Niech europosłowie zobaczą skalę polskiego sprzeciwu, wpłyną na naszych polityków, by się opamiętali. Niestkowo pod Ustką, Siekierki Wielkie pod Kostrzynem w Wielkopolsce, Grabowiec koło Zamościa – miejscowości, w których oprotestowywano poszukiwanie gazu łupkowego, można mnożyć. Wszędzie motorem był strach przed skażeniem środowiska. Ale gdy protestujący przyznawali, że czerpią wiedzę głównie z krążącego w sieci filmu  „Gasland” (Amerykanie mieszkający przy polach wydobywczych opowiadają w nim m.in. o samozapalającej się wodzie, która wybuchała z kranów czy martwych rybach), eksperci uspokajali, że film przedstawia skutki awarii sprzed lat, a teraz technologie są bardziej bezpieczne. To zazwyczaj wystarczało, by protesty w końcu ucichały. W Zdunowicach stało się inaczej. – Miałem nadzieję, że mieszkańcy będą otwarci na rozmowę. Jestem rozczarowany. Nie wiemy, czy będziemy kontynuować poszukiwania na Kaszubach. Trzeba się zastanowić, co zrobić, by ludzie przestali się bać – mówi Jacek Wróblewski z BNK Petroleum. – Nie słyszałem, żeby gdzieś w kraju protesty  doprowadziły do takich rzeczy. Jeszcze rozumiem bać się wierceń, ale żeby bać się już samych badań geofizycznych – dodaje Bernard Grucza, wójt Sulęczyna.

Źródło: Dziennik Metro >>

]]>

Załaduj więcej... Aktualności

Zobacz również

Elektrownia atomowa w Choczewie zagraża bezpieczeństwu energetycznemu Polski

Rząd PiS lokalizując elektrownię jądrową (EJ) w gminie Choczewo na wybrzeżu Bałtyku nie zw…