102 dni po wydaniu przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej postanowienia nakazującego wstrzymanie wydobycia w Turowie, kopalnia odkrywkowa należąca do grupy kapitałowej PGE, funkcjonuje bez zmian. Przedłużające się negocjacje między rządem polskim i czeskim nie przyniosły dotąd żadnych efektów. Czesi jasno sygnalizują, że nie ufają stronie polskiej, po tym jak wielokrotnie przedstawiała nieprawdziwe informacje i łamała obietnice.
Dokładnie 102 dni upłynęły od momentu, kiedy TSUE wydał postanowienie w którym czytamy: „Polska zostaje zobowiązana do natychmiastowego zaprzestania wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Podnoszone przez Czechy zarzuty dotyczące stanu faktycznego i prawnego uzasadniają zarządzenie wnioskowanych środków tymczasowych”.
Pomimo decyzji TSUE kopalnia węgla brunatnego Turów nieprzerwanie funkcjonuje. Strona czeska, która wniosła skargę, zgodziła się wziąć udział w negocjacjach. Informowano, że jeśli Polska spełni warunki Czechów, skarga zostanie wycofana. Jednak od ponad trzech miesięcy nie widać postępów w tych rozmowach, a rachunek za niedostosowanie się do orzeczenia TSUE wciąż rośnie. Jeśli Trybunał przychyli się do wniosku Czechów o nałożenie kar finansowych na dzień dzisiejszy wyniósłby on 2,3 miliarda złotych. Powodem może być brak woli porozumienia i otwartości ze strony Polski.
— Mamy sygnały z różnych źródeł polskich i czeskich, że negocjacje idą jak po grudzie ze względu na nierzetelne informacje, które prezentuje strona polska. To stary zarzut Czechów dotyczący Turowa. Dlatego ich rząd domaga się twardych gwarancji prawnych i finansowych zanim zgodzi się na ewentualne wycofanie wniosku do TSUE — informuje Radosław Gawlik, prezes stowarzyszenia EKO-UNIA. — Wisi nad nami astronomiczna kwota przeszło 6 miliardów złotych kary, którą Polska być może będzie musiała zapłacić za niedostosowanie się do orzeczenia TSUE. Mogłaby ona zostać przeznaczona na transformację regionu, który już stracił setki milionów złotych z unijnego Funduszu Sprawiedliwej Transformacji — dodaje Gawlik.
— Konflikt wokół Turowa jak w soczewce pokazuje dokąd prowadzi uzależnienie Polski od spalania paliw kopalnych. Pogłębiający się kryzys klimatyczny wymaga od rządzących realizacji ambitnej strategii polegającej na odchodzeniu od spalania paliw kopalnych. Węgiel musimy przestać spalać już w 2030 roku. Wyznaczenie daty odejścia od węgla pomoże regionowi Turoszowskiemu w uzyskaniu wsparcia na sprawiedliwą transformację i pozwoli na zakończenie konfliktu z sąsiadami — mówi Anna Meres, koordynatorka kampanii klimatycznych z Greenpeace.
Polska do tej pory wciąż nie przyznała, że działalność kopalni Turów ma wpływ na wody po czeskiej stronie granicy, a budowana przez PGE zapora ma działanie jedynie prewencyjnie. Tymczasem, pomimo budowy zapory poziom wód w Czechach wciąż spada.
— PGE i polski rząd od początku sporu wokół Turowa przedstawiają nieprawdziwe informacje i manipuluje danymi — komentuje Kuba Gogolewski, koordynator projektów fundacji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE” — Czesi widzą, że Polska nie jest zainteresowana takim rozwiązaniem sprawy, które uchroniłoby społeczność mieszkającą przy granicy przed dalszą utratą wody. W zeszłym tygodniu czeski minister środowiska przyznał, że po wcześniejszym niespełnianiu obietnic przez Polskę, na słowach naszego rządu nie można już polegać. PGE już dawno przestało kierować się rachunkiem ekonomicznym i gotowe jest płacić 200 euro za uprawnienia do emisji CO2 niż wspólnie z rządem zaplanować stopniowe wygaszanie kompleksu turowskiego, które jest technicznie wykonalne i dużo bardziej racjonalne niż obrona turowskich okopów Św. Trójcy. Sposób, w jaki Polska od początku tej sprawy traktuje sąsiadów, jest skandaliczny!
Jutro kończy się okres wakacyjny TSUE i członkowie trybunału powracają do pracy. Ponieważ stronom dotychczas nie udało się porozumieć, prawdopodobne jest, że Trybunał nałoży na Polskę kary za niedostosowanie się do orzeczenia z 21 maja. Pierwsza rozprawa w tej sprawie została zaplanowana na 9 listopada.Obszar załączników